- Przesuń się babo! – słyszę. Ja nic… Domyślam się, że za mną na ścieżce rowerowej pojawił się „dżentelmen”.
To nic, że jadę prawidłowo - on musi mieć więcej miejsca, bo przecież zamierza wcisnąć się „na trzeciego”.
Słyszę coraz większą irytację w głosie:
- Hej lalunia (sic!)! Zjeżdżasz, albo zapierd…..! Ja nadal nic…
„Dżentelmen” niczym niezrażony krzyczy:
- Nie słyszysz?!! No jazda!
- Nie! Nie słyszę! Nie widzę nigdzie ani baby, ani laluni!
Finał tej przepychanki wydawał się zaskakujący, bowiem rowerzysta „dżentelmen” okazał się miłośnikiem mitologii. Wyprzedzając niebezpiecznie zaklął siarczyście i rzucił w moją stronę: - Afrodyta się znalazła!
AlGa
P.S. Czy Wy również spotykacie się czasami z arogancją na miejskich ścieżkach rowerowych? Podzielcie się z nami swoimi spostrzeżeniami. Może dyskusja spowoduje, że na ścieżce zobaczymy nie baby, lalunie, Afrodyty lecz rowerzystki.